niedziela, 26 kwietnia 2015

Witaj na świecie!

Gdy nadszedł ten długo wyczekiwany dzień 07.08.2014 r. siedziałam jak na szpilkach zastanawiając się, czy Ignaś zechce pojawić się na świecie. Mijały minuty, godziny, aż w końcu uznałam, że oczekiwanie na syna się wydłuży. Tak też się stało.
  Dnia 11.08.2014 po 4-godzinnym porodzie Ignaś w sposób naturalny przyszedł  na świat. Ważył 3160 g i mierzył 55 cm. Niezwykle pomocny w czasie porodu okazał się gaz rozweselający, który spowodował, że zapomniałam, czym jest ból. Wiem, że nie każdej kobiecie on służy, jednak warto spróbować, zanim poprosi się o mocniejsze środki zapobiegania bólu. Czy pamiętacie jakie były Wasze pierwsze słowa kierowane do noworodka? W moim przypadku brzmiało to tak: "Nareszcie jesteś z Nami Myszeczko". Byłam niezwykle szczęśliwa mając Ignasia w końcu w swoich ramionach.  W tamtym momencie zrozumiałam co miały na myśli kobiety- matki, które wpajały mi, że jak tylko ujrzę synka, zapomnę o bólu i wysiłku, którego doświadczę podczas porodu.
Ciąża przebiegała u mnie bardzo łagodnie. Do ostatniego jej dnia czułam się świetnie. Gdyby nie "piłka", która pojawiła się przede mną, nikt nie uwierzyłby, że byłam w ciąży.  Synek w brzuszku także nie dokazywał, dlatego miałam wielką nadzieję, że będzie po porodzie spokojnym dzieckiem.
Pierwszą noc na świecie, Ignaś spędził z innymi noworodkami pod okiem położnych, abym mogła odpocząć. Karmić go w nocy nie musiałam, ponieważ noworodek tuż po porodzie jest syty do 24 godzin po porodzie. Emocje jakie mi towarzyszyły tamtej nocy były jednak na tyle silne, że ne spałam prawie w ogóle. W mojej głowie zrodziło się mnóstwo pytań, m.in.: czy Ignaś nie płacze, czy ktoś go przytuli w razie płaczu, czy ktoś w ogóle go odwiedza, czy go przewijają, czy czasem nie karmią mlekiem modyfikowanym z butelki (pragnęłam karmić jedynie piersią)... Pierwsza noc po porodzie była więc dla mnie trudna. Jak się rano okazało niepotrzebnie. Ignaś według położnych był najspokojniejszy na oddziale.
W szpitalu wspólnie spędziliśmy 2 dni. Nie mogłam doczekać się powrotu do domu. Pokój urządziłam z mężem w 7 miesiącu ciąży i pragnęliśmy, aby w końcu pojawiła się w nim ta długo wyczekiwana przez Nas istota.
Nadszedł dzień powrotu. Pamiętam, że była to środa. Dumnie podążałam korytarzami szpitala obok męża, który niósł Ignasia w foteliku samochodowym. Po otwarciu drzwi od mieszkania czekała mnie bardzo miła niespodzianka - piękny bukiet róż od męża.
W tym momencie zaczęło się prawdziwe życie...
Co nas spotkało i jak sobie radziliśmy z wszelkimi problemami - dowiecie się w kolejnych postach.


7 komentarzy:

  1. Dla mnie to brzmi jak bajka. Historie które ja śledzę zazwyczaj zaczynają się tak: moje dziecko urodziło się za wcześnie o ... .

    OdpowiedzUsuń
  2. Twój Ignaś 18 dni starszy od Kuby :) i masz rację, bólu już się nie pamięta, kiedy trzyma się w ramionach wyczekiwane dziecię. Moje pierwsze słowa to "jaki on cudowny" :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja urodziłam córeczkę 05.08.2014 :-)
    Z moim pierwszym słowem było podobnie bo brzmiało: "nareszcie!"
    Zapamiętałam dość dobrze gdyż moja
    Zosia była duża i ciężko jej było wyjść :-\
    Pozdrawiam:
    www.rodzinka2plus2.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. A moja córcia urodziła się 12.08 :) zrobiła mi super prezent w moje urodziny a miałyśmy termin na 6.08 :) Też nie mogłam spać tej pierwszej nocy z emocji :) Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę że wakacje ubiegłego roku były OWOCNE :) Pozdrawiam Was i Wasze pociechy!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja dopiero czekam na moja coreczke. Do sierpnia. Milo sie czyta ze mimo trudu i bolu jakim jest porod, wszystko mija jak Maluszek pojawia sie na swiecie:)

    OdpowiedzUsuń